Dominik Iwiński, 26 lat
Dominik pracował w delegacji, był elektromonterem na słupach wysokiego napięcia. 3 lipca 2018 roku wszystko się zmieniło – Dominik miał wypadek – spadł z dużej wysokości. Nastąpił uraz wielonarządowy, złamany kręgosłup, przerwany rdzeń kręgowy, zmiażdżone płuca.
W szpitalu w Rzeszowie przeszedł konieczną operację. Po sześciu godzinach okazało się, że musi być utrzymany w śpiączce, bo jego zmiażdżone płuca nie poradzą sobie z oddychaniem. Dwa dni później tomografia wykazała w głowie mnóstwo krwiaków i ognisk zapalnych. 25 lipca okazało się, że uszkodzenie płuc jest zbyt duże, musi być przeniesiony do innej kliniki. Znów była walka o życie Dominika, ponieważ wystąpiło zapalenie płuc i bakteria, która zagraża życiu. Lekarze podjęli decyzję o wybudzeniu, odstawili leki. Ale on się nie budził! Otwierał oczy, patrzył dookoła, ale bez kontaktu, jakby był w innym świecie.
Gdy małżonka (Dominik rok temu wziął ślub) dowiedziała się o klinice w Krakowie, gdzie specjalizują się w rehabilitacji osób w śpiączce, zabłysło maleńkie światełko w ciemnym tunelu, by Dominik miał szansę tam być choćby pół roku – to kluczowy czas, w którym można wypracować najwięcej!
Niestety jest przeszkoda, która wszystko hamuje – pieniądze. Koszty rehabilitacji są tak ogromne, dla rodziny po prostu nie do udźwignięcia. Dlatego bardzo prosimy o pomoc, by Dominik mógł wracać do zdrowia.